Długoterminowy projekt fotograficzny dokumentujący naturalne środowisko człowieka, rozwija się od 2007 roku i trwa do dziś.
Jestem pilotem i fotografem. Lubię latać nad terenami, które dobrze znam. Mam wtedy czas na rozmyślania i uważne studiowanie krajobrazu. Najczęściej latam na Pomorzu w okolicy Trójmiasta, skąd pochodzę. Czasem ciekawość prowadzi mnie dalej, poza znane mi miejsca. Lubię do nich wracać. To w nich dostrzegam zmiany. Startuję, tropię, przyglądam się i fotografuję.
To, co mnie interesuje i czemu poświęcam swoje poszukiwania w tym projekcie, to odpowiedź na pytanie: czym jest naturalne środowisko człowieka? Czy to, co widzę jest jeszcze naturalnym krajobrazem zasiedlonym przez ludzi, czy jest już środowiskiem przetworzonym na potrzeby człowieka? Czy las, na który patrzę, był tu zawsze, czy został posadzony by pozyskać drewno i w swojej istocie niewiele różni się od uprawy ziemniaków? Ciekawi mnie leży granica pomiędzy tym co pierwotne a wtórne.
Chcę aby fotografie, które tworzę, ilustrowały spektrum zachowań ludzi. Staram się nie oceniać tego, co widzę. Zdjęcia same w sobie są dokumentem, z zabarwieniem architektonicznego i studialnego spojrzenia - otwarte na interpretację. Wiele zależy od tego kto patrzy i ocenia. Co innego na tej samej kompozycji pola uprawnego zobaczy archeolog, a co innego rolnik. Cieszę się, gdy fotografie prowokują do refleksji. Chciałbym aby Efekty uboczne dostarczały argumentów w dyskusji o tym, co jest dobre, a co złe, co jest potrzebne lub opcjonalne w relacjach na linii człowiek - natura.
Efekty uboczne w całości powstały w Polsce. Już na samym początku pomyślałem, że nie muszę jechać w spektakularne miejsca na drugi koniec kuli ziemskiej, aby za pomocą niezwykłego miejsca uzyskać mocną kompozycję ilustrującą cechy epoki człowieka. Spektrum działań obserwuję w trakcie lotów w rodzimej okolicy, a kompozycję znajdują się pod moimi nogami.
Efekty uboczne to bardziej metoda opowiadania o cechach cywilizacji niż konkretny i zamknięty zestaw fotografii. Projekt ewoluuje od 2007 roku i składa się z szeregu mniejszych podprojektów i serii, które tworzą odrębne historie: Seasons, Toxic Beauty, Flood from the Sky, Sun and Fun, Depth of Winter, Toys for Boys i inne.
Efekty uboczne przedstawione są w wielu różnych postaciach: książki fotograficznej, wystaw galeryjnych a także koncertu fortepianowego (To jedyny moment użycia zdalnie sterowanej technologii by uzyskać ujęcia filmowe w mojej dotychczasowej karierze artystycznej) Muzykę napisał Jarosław Kapuściński, a koncert wykonywany był na żywo dziesiątki razy przez Jenny Q. Chai wchodząc do jej repertuaru. Pojedyncze fotografie są udostępnione do ilustracji prasowych. Współpracuję z brytyjską agencją Panos Pictures i polską agencją fotografów FORUM. Zdjęcia były publikowane w takich tytułach prasowych jak Time, Newsweek, New York Times, National Geogrpahic, News Scientist, GEO i wielu innych lokalnych tytułach.
Fotografie z projektu wystawiane były dziesiątki razy w galeriach, muzeach i na festiwalach fotograficznych. Odbitki kolekcjonerskie wchodzą w skład kolekcji prywatnych i instytucjonalnych na całym świecie.
Efekty uboczne po raz pierwszy pokazane zostały w Niemczech w 2012 roku w Instytucie Polskim w Düsseldorfie na wystawie "Nebenwirkungen". W styczniu 2014 roku wspólnie z Leica Gallery w Warszawie wydałem książkę "Efekty uboczne". Seria 30 fotografii reprezentujących projekt otrzymała drugą nagrodę w konkursie World Press Photo 2015 w kategorii projektów długoterminowych.
Kuratorką projektu jest Agnieszka Jacobson-Cielecka.
Gdy mam wrażenie, że projekt jest ukończony, pojawiają się kolejne powody do lotów i refleksji. Czasem to politycy podejmują kontrowersyjne decyzje skutkujące zmianami w krajobrazie, czasem natura odpowiada na zmiany wywoływane przez człowieka. Zdarza się też, że dostrzegam kolejną wcześniej nie uwidocznioną cechę. To fascynujące i zaskakujące zarazem. Na morzu nie ma już gór lodowych, rozpuściły się, statek cywilizacji tonie, orkiestra gra.
Poniżej zamieściłem się opis genezy tego projektu. Napisałem go trochę dla siebie, aby zrozumieć własną ścieżkę a na niej kamienie milowe, przecięcia z życiem osobistym i zawodowym, doświadczenie latania, rewolucje technologiczne itp. Kwestia wpływu człowieka na środowisko jest coraz częściej poruszana. I dobrze, po to między innymi powstał projekt Efekty uboczne.
1996-2006 - Wprowadzenie,
2007-2015 - Efekty Uboczne,
2016-2024 - Efekty Uboczne 2.0
Wprowadzenie,
1996 - Po maturze rozpoczynam studia architektoniczne i odkrywam paralotnie. Pierwszy raz w życiu samodzielnie odrywam się od ziemi. Od razu chcę latać tak często jak się da. Wyżej, dalej, dłużej. A że mieszkam na Wybrzeżu na początku latam nad klifami. Gdy od morza wieje wystarczająco mocno, nad klifem powstaje strefa noszeń. Gdy wiatr słabnie balansuję na granicy klifu, na wysokości drzew. Cieszę się tym. Jak tylko jestem w stanie zrobić coś więcej niż kontrolować lot, fotografuję. Łatwiej mi pokazać to, co widzę na własne oczy, niż o tym opowiadać. Na zdjęciach z tego okresu jest wiele widoków i innych paralotni.
2002 - Kończę studia i zaczynam pracę asystenta w pracowni architektonicznej mojego taty. Wszystkie zarobione pieniądze wydaję na latanie. Biorę udział w Paralotniowych Mistrzostwach Polski. Tak rozpoczyna się przygoda z rywalizacją sportową. Zaczynam pisać regularnie do czasopism lotniczych dzieląc się refleksjami na temat latania.
Pewnego razu, gdy latam nad morzem w Jastrzębiej Górze obserwuję skutki katastrofy budowlanej. Osunął się klif, a wraz z nim fragment Willi Becka. Fotografuję tę scenę, wywołuję kliszę i zdjęcia i ruszam do lokalnej agencji prasowej KFP. Zdjęcia powodują uznanie u Macieja Kosycarza, ta sytuacja z czasem przekształca się w regularną współpracę. Cieszę się, że z mojego latania może wynikać dodatkowa wartość.
Organizuję pierwsze wystawy o lataniu nad klifami. Na jednej z nich zdjęcie osiedla w Gdyni Orłowie dostrzega lokalny deweloper i umawiamy się, że zrobię podobne zdjęcia prezentujące jego inwestycję. A że osiedle jest daleko od klifu, pożyczam silnik od kolegi by móc tam polecieć. Za zarobione pieniądze kupuję własny silnik.
2003 - Staram się łączyć pracę architekta z pasją do latania. Wykonuję zdjęcia usługowe dla innych architektów i deweloperów. Coraz bardziej lubię latanie z silnikiem. Uwielbiam latać na niskich wysokościach. Czuję się jak na magicznym dywanie poruszającym się z prędkością 35 km/h. Kiedy lecę powoli, mam widok, który nie jest dostępny w żaden inny sposób. To są jeszcze czasy analogowe i zdjęcia z lotu ptaka są rzadkością.
2004 - Kiedy jestem w powietrzu, wszystko mnie ciekawi. Chmury, perspektywa, ziemia, ptaki i inni piloci. Ich komentarze, zwłaszcza tych z większego lotnictwa sprawiają mi przyjemność. Słyszę w nich nostalgię za tym, co mimowolnie przegapiają pod sobą, gdy patrzą na krajobraz na wprost.
Jesienią jadę na zawody Pre Paragliding World Cup do Indii. Latam u podnóża Himalajów gdzie mieszka Dalai Lama na uchodźstwie i wysoko w górach gdzie nie ma dojazdu a elektryczność jest rzadkością. Widzę kamieniołomy w których ludzie ręcznie pozyskują kamienny łupek na pokrycia dachowe i kukurydzę suszoną na dachach domów. Moi koledzy śmieją się ze mnie. Ścigamy się tutaj na poważnie, a ty się szwendasz, zamiast patrzeć przed siebie potykasz się o ziemię i zdjęcia.
2005 - Po powrocie z Indii zauważam, że emocje towarzyszące lotom w okolicy mojego rodzinnego domu są podobne. Jestem u siebie, a czuję się jak fotograf dokumentalista towarzystwa geograficznego sto kilkadziesiąt lat wcześniej. Wówczas odkrywcy jechali właśnie na koniec świata, by wrócić z opowieściami i fotografiami - dowodami na istnienie niezwykłych kultur i cywilizacji. Nie muszę nigdzie jechać. Moja brama wiodąca na koniec świata znajduje się przed domem, na trawniku z którego startuję. I we własnym mieście znajduję niezwykłe miejsca i sytuacje wcześniej nieznane nieodkryte w inne lotnicze sposoby.
Samolot leci zbyt szybko, prędkość kątowa znacznie utrudnia fotografię analogową. Dlatego zdjęcia z samolotu robione są z większej wysokości. Do tego skrzydła i kadłub przesłaniające widok. Helikopter jest zbyt drogi jak na polskie warunki, a w przekonaniu społecznym wciąż trwa przekonanie, że by fotografować krajobraz z lotu ptaka trzeba mieć jakieś specjalne pozwolenia. I nie do końca wiadomo jak traktować paralotnie. Czy to są urządzenia sportowe, czy pełnoprawne statki powietrzne. Gdzie i na jakich warunkach mogą latać. Skąd startować. Ciekawy i nieuregulowany czas, a dla mnie szansa na odkrywanie białych plam na mapie.
Razem z Marcinem Ręczminem z Gazety Wyborczej Trójmiasto organizujemy konkurs fotograficzny pt. "Trójmiasto z lotu ptaka". Co tydzień przez osiem tygodni pokazujemy fragment miasta, a czytelnicy odgadują treść foto-zagadki. Konkurs bije rekordy popularności i angażuje czytelników. Czuję coraz większy sens łączenia pasji do latania i fotografii. Kupuję pierwszy aparat cyfrowy.
2006 - Narasta we mnie wewnętrzny konflikt. Gdy mam projektować w pracowni, a pogoda umożliwia latanie nie jestem w stanie się skupić. Mam do wyboru - odwyk lub wymówkę. Ją znajduję w fotografii. Rzucam architekturę na rzecz latania. Utrzymuję się ze zleceń fotograficznych. Robię zdjęcia hoteli, terenów portowych i pustych działek do wizualizacji innych architektów. Oferuję swoje usługi firmom budowlanym. W comiesięcznych sesjach fotografuję postępy robót autostrad i dróg ekspresowych. Kiedy zdjęcia są skończone, mam paliwo w baku i światło jest jeszcze dobre, rozglądam się dookoła. Ciekawość prowadzi mnie do miejsc, których wcześniej nie widziałem, do których być może sam z siebie bym nie dotarł. Rozglądam się i fotografuję. Staram się wymyślić zastosowanie dla moich zdjęć i w trakcie lotu fotografuję spontanicznie, by po lądowaniu oferować tak stworzone fotografie właścicielom obiektów, albo agencjom prasowym.
Poszukuję dodatkowych opcji które mogą wynikać z latania. Zdobywam uprawnienia instruktorskie. Zakładam z kumplami Paralotniową Grupę Poszukiwawczą w Gdyni. To pierwsza tego typu inicjatywa na świecie. Mam poczucie, że moja pasja może się komuś przydać.
2007-2015 Efekty Uboczne 1.0
2007 - W praktyce architektonicznej, gdy rysowałem plan zagospodarowania terenu samemu musiałem zinterpretować rzeczywistość, narysować drzewo, budynek, drogę. Musiałem wytyczyć granicę na przykład terenu podmokłego. Patrzę pod nogi na krajobraz i widzę rysunki i szkice. Czuję że architektura wciąż jest we mnie żywa.
Przeżywam zachwyt między lasami, wzgórzami, budynkami. Nie muszę doświadczać tego stanu przed spektakularnym krajobrazem. Coraz mocniej wierzę, że moje krajobrazy, które dobrze znam z perspektywy ziemi, mogą być zdumiewające również dla kogoś, kto mieszka na drugim końcu świata, na przykład w Indiach. Latanie w Himalajach jest spektakularne i chcę tam wracać po czystą przyjemność z lotu. Ale fotograficznie chcę się związać z moim krajobrazem, bo czuję że mam pod własnymi nogami dobrą historię do odkrycia i opowiedzenia. Podejmuję kolejną decyzję. Nie tylko pionowo w dół, ale w miejscu, w którym mieszkam, w Polsce.
To jest ten moment, w którym kształtują się pierwsze zdjęcia do Efektów ubocznych choć jeszcze o tym nie wiem. Wraz z rewolucją cyfrową moi koledzy próbują swoich sił w fotografii. Wielu próbuje sił na rynku. Czuję presję i mam kolejny powód, by latać więcej, częściej, dalej i rozwijać się twórczo.
Ciekawią mnie ludzie. Bez nich krajobraz jest martwy. Obserwuję jak wypoczywają na wodach Zatoki Gdańskiej i na plaży we Władysławowie. Przygotowuję zgłoszenia konkursowe. Do jednego zdjęcia przedstawiające fragment zatłoczonej plaży napisałem długi opis tego, co dzieje się w tym miejscu od rana do wieczora. Zdjęcie dostaje wyróżnienie w konkursie National Geographic, a ja postanawiam, że w kolejnym sezonie opowiem tę historię reportażowo, bez użycia słów, za pomocą języka rysunku.
2008 - Fascynuje mnie wszystko. Każdy przejaw ludzkiej aktywności. Tereny, które wydają się dziewicze, rolnictwo i leśnictwo, drogi, linie transportowe oraz to co kryje się za wysokimi płotami infrastruktury przemysłowej w miejscach, które są całkowicie niedostępne z ziemi. Te aspekty cywilizacji człowieka rozwijają się w osobnych rozdziałach: "Toys for Boys", "Tracklog", "Sun and Fun", "Seasons"
Zdjęcie jeziora z kaszubskiego lasu zdobywa główną nagrodę w konkursie Nikona z okazji 75-lecia obiektywów Nikkor. W swojej laudacji jeden z jurorów nazwał je "krajobrazem, jakiego jeszcze nie było". Chcę dodać dodatkowy wymiar temu miejscu i fotografuję je w różnych porach roku. Podobnie jak na plaży we Władysławowie fotografując to samo miejsce chcę sfotografować czas.
2009 - Seria zatytułowana Jeden dzień na plaży zdobywa nagrodę w konkursie World Press Photo. Ta wiadomość spotyka mnie na zawodach sportowych w Australii. Po powrocie do Europy rozmawiam z przedstawicielem organizatorów konkursu, który pyta. Kacper, mamy tu zakład o dobre wino. Powiedz mi jak to robisz. Z balonu? Z samolotu? Z dźwigu? Moją odpowiedź, że z motoparalotni w locie spotyka niedowierzanie. Ale jak to, przecież nikt tak nie obstawia! Są tak dobrze wykadrowane, powtarzalne. Wyjaśniam, że paradoksalnie nie jest to skomplikowane. Lecę wzdłuż plaży, jak po sznurku. Czekam aż przetnę linię, którą w wyobraźni wytyczyłem między wysokim kominem na horyzoncie a turbiną wiatrową. Nic trudnego. Podstawy nawigacji. Kiedy pojechałem do Amsterdamu odebrać nagrodę World Press Photo, otrzymałem niezwykłe wsparcie i energię, miałem bardzo silne poczucie, że kierunek moich poszukiwań jest właściwy. Poświęcam się temu bez reszty. I ścigam się na fotografię.
Między nami pilotami fotografami kształtuje się swego rodzaju kodeks honorowy. Znamy się, spotykamy na lataniu i przy okazji wystaw lub wręczenia nagród konkursowych. Staramy się nie podejmować tematu którym już się ktoś zajmuje. Jest tyle do odkrycia, nie mówiąc o naśladownictwie stylu. Chodzi o to, aby się odróżniać i pielęgnować własny styl. To zresztą przychodzi dosyć naturalnie. Zdjęcia wynikają z doświadczania przestrzeni, widzenia na własne oczy i przetwarzania sceny filtrem własnej wrażliwości. Zastanawiam się czasem, czy mógłbym zrobić kompozycję o innej dynamice i harmonii. Czy moje wykształcenie architektoniczne nie powoduje, że przegapiam innych kadrów. Wnioski mam przewrotne. Nie chcę oglądać cudzych zdjęć i zmieniać własnej metody. Wzbraniam się przed Instagramem, w obawie przed nieuświadomionym wpływem. I robię swoje.
2010 - Agnieszka Jacobson-Cielecka zaprasza mnie do swojego projektu Materia Prima. To projekt z dziedziny wzornictwa przemysłowego prezentujący dzieła młodych twórców z regionu Polski i Europy Wschodniej. Moje zdjęcia nadają kontekst prezentowanym obiektom. Cieszy mnie takie ich wykorzystanie. Dostrzegam coraz więcej wątków przenikania się różnych dziedzin twórczych. Rodzą się kolejne pomysły na zdjęcia opisujące cechy obecności człowieka w krajobrazie.
Południową Polskę dotyka powódź. Jak tylko przestaje padać deszcz jadę do Sandomierza. Wisła zalewa miasto oraz okoliczne wsie i tereny rolnicze. Fotografuję z myślą o newsowych ujęciach, a gdy zdjęcia sa gotowe zaczynam pogłębiony reportaż w do portretu cywilizacji. Rozwijam język abstrakcyjnego widzenia. Latając nad zalanymi terenami, szukam poruszających miejsc, które są symboliczne, a więc odczytywalne dla każdego człowieka.
Tuż po zdjęciach w Sandomierzu wiosną, ulegam wypadkowi. Tuż po starcie spadam z kilkunastu metrów na plecy i kompresyjnie łamię kręgosłup. Nie dociera do mnie powaga tej sytuacji, jedynie to, że przez co najmniej kilka miesięcy nie mogę latać na motoparalotni. Aby nie stracić sezonu, szkolę się na licencję na wiatrakowce i pracuję nad planem komercyjnej sesji zdjęciowej dla Lotniska Chopina, największego lotniska w Polsce.
W trakcie wrześniowych weekendów trwa remont skrzyżowania pasów startowych i lotnisko działa w ograniczonym zakresie. Fotografuję lotnisko i nowy terminal - widoki perspektywiczne. A potem fotografuję dla siebie, widząc świat z betonu.
2011 - dołączyłem do Panos Pictures. Michael Regnier z agencji rozwiewa moje wyobrażenia. Mówi, nie spodziewaj się zleceń które dotyczyć będą tematów z lotu ptaka. Prasa już nie ma takich budżetów. Ale świat prasy z pewnością skorzysta z efektów twojej pracy, bo zdjęcia są uniwersalne i mogą znakomicie ilustrować zagadnienia którymi żyje opinia publiczna. Tak też się dzieje. Moje zdjęcia coraz częściej pojawiają się na stronach najważniejszych magazynów prasy międzynarodowej.
Coraz częściej słyszę komentarze, że moje zdjęcia to bardziej się nadają do galerii niż do prasy. Nie rozumiem dlaczego. Zdjęcie to zdjęcie. Jeśli jest dokumentalne, to nadaje się do prasy. A jeśli równocześnie nadaje się na ścianę galerii - tym lepiej. Zaczynam przyglądać się galeriom i fotografii kolekcjonerskiej. Na zaproszenie Rafała Łochowskiego z Leica Gallery rozpoczynam pierwszą poważną współpracę na rynku galeryjnym.
2012 - współpracuję z Agnieszką Jacobson Cielecką, która przygotowuje wystawę w Niemczech w Instytucie Polskim w Düsseldorfie pod tytułem "Nebenwirkungen" (Efekty uboczne). Galeria składa się z kilku pomieszczeń. Każda z nich tematycznie poświęcona jest innej wizualnej reprezentacji obecności człowieka w krajobrazie. Od natury po rolnictwo, infrastrukturę, przemysł ciężki itp. Wrażenia wywołane zderzeniami fotografii są bardzo silne. Pomiędzy dwoma kolorowymi abstrakcyjnymi fotografiami znajduje się inny nieuchwytny i możliwy do nazwania moment. Być może wrażenie. Wrażliwość. Wizualna inteligencja. Podoba mi się efekt otwarcia wyobraźni. Stąd między innymi tytuł Efekty uboczne. Zdjęcia powstają przy różnych okazjach, wywołują różne skutki.
2013 - Rozpędzam się coraz bardziej. Latam tak często jak się da. Wierzę we własną misję. Na przykład lecąc o świcie w wakacyjną sierpniową sobotę budzę hałasem silnika pół miasta. I mam wytłumaczenie. Bez mojego wysiłku i kosztów społecznych świat nie dowie się jak niezwykle wygląda ten moment z podniebnej perspektywy. To jest zdjęcie metaforyczne, matriksowe, ważne. Na tę sesję lecę wiatrakowcem. Warunki są zbyt turbulentne bym poleciał paralotnią. Gdy oglądam zdjęcia po powrocie do studia jestem dla siebie surowy. Wolałbym lecieć na paralotni z silnikiem. Wówczas mógłbym polecieć niżej. Ale moja paralotnia jest starą konstrukcją, nie nadaje się do latania w takich warunkach.
Przeglądam oferty skrzydeł zaprzyjaźnionego producenta z Bydgoszczy, firmy Dudek Paragliders i nie znajduję oferty dla siebie. Mam wrażenie, że brakuje rozwiązania dla pilotów takich jak ja. Mam na myśli pilotów, którzy w powietrzu zajmują się czymś jeszcze jak pilotażem, a na pokład zajmują sporo kilogramów dodatkowego sprzętu. Tak rozpoczynam współpracę z Wojtkiem Domańskim i Piotrem Dudkiem nad stworzeniem nowej konstrukcji. Niebawem otrzymuję pierwszy prototyp i rozpoczyna się etap oblatywania nowego skrzydła. Mam kolejny powód do lotów.
Biorę udział w coraz większej ilości wystaw. To przyczynek do rozmów o lataniu, o fotografii i emocjach. Chociaż mam z tym trudność i wolę schować się za aparatem w trakcie lotu to fascynuje mnie obserwowanie reakcji ludzi na zdjęcia. Rafał Łochowski, właściciel Leica Gallery w Warszawie, zabiera mnie na targi sztuki, mogę obserwować jak one oddziałują i co wynika z zastosowania różnych zabiegów ekspozycyjnych, co się dzieje gdy zdradzam co jest na zdjęciach, a co się dzieje gdy pozostawiam je otwarte na interpretację. Do tego wymiana energii. Udział w targach to z jednej strony ciężka praca, ale z drugiej kapitalny poligon doświadczeń i niezwykła wymiana energetyczna.
Rafał próbuje mnie przekonać, że najwyższy czas wydać książkę podsumowującą stan projektu. Odżegnuję się od tego pomysłu, przekonany, nie jestem gotowy i wciąż umyka mi wiele osobliwości ludzkich obecności w krajobrazie. Wiele kompozycji chciałbym powtórzyć, nie są doskonałe. Kiedy latam na paralotni z silnikiem, nie zawsze mam najlepsze warunki. Czasem powietrze jest mętne, czasem całkowite zachmurzenie, wieje wiatr i nie mogę dostatecznie wykadrować tego co chcę, śnieg topnieje, jest za ciemno itd. Kiedy latam wiatrakowcem nie wszędzie mogę polecieć, nie mogę zejść tak nisko jak bym chciał. Rafał przekonuje mnie jednak, że taki stan może trwać w nieskończoność, a projekt był już tak rozbudowany, że materiału starczy na kilka książek, a wystarczy ta jedna podsumowująca wiele lat poszukiwań. Powstał zespół autorski, który zajął się opracowaniem książki. Projekt: Edgar Bąk. Teksty: Maciej Kuźmicz. Kurator: Agnieszka Jacobson-Cielecka. Wspólnie staraliśmy się przełożyć pracę Side Effects na medium książki. Szukamy formy graficznej, sposobu dodania warstwy literackiej, budowaliśmy sekwencje i narracje, a potem razem z Leszkiem Marcinkowskim pracujemy nad produkcją i rozwiązaniami materiałowymi szanując środki finansowe Rafała, który sporo inwestuje w tę nieznaną jeszcze produkcję, pokładając wiarę, że ten wysiłek ma sens. To była świetna kreatywna zabawa!
2014 - Na początku stycznia nakładem wydawnictwa Migavka ukazała się książka Efekty uboczne. Premierze książki towarzyszyła wystawa o tym samym tytule, która zainaugurowała otwarcie Leica Gallery w Warszawie. Wiosną seria 12 fotografii z projektu, rozdział zatytułowany Toxic Beauty, opowiadający o naturze przestrzeni przemysłu ciężkiego, został wyróżniony w kategorii Nature konkursu World Press Photo. Wystawa konkursowa zostanie pokazana w 80 miastach na całym świecie.
W Amsterdamie, podczas festiwalu związanego z World Press Photo, spotkałem Edwarda Burtynsky'ego. Legendarny fotograf i artysta wizualny wygłaszał wykład na temat swojego projektu Water. Wieczorem, przy piwie, rozmawiamy o zmianach w naszej dziedzinie artystycznej, która wkrótce zostanie zrewolucjonizowana przez pojawienie się dronów. Wręczam mu egzemplarz Efektów ubocznych i cieszy mnie dobre słowo od mistrza.
A wiadomość o śmierci Rafała Łuckosia uderza mnie jak grom z jasnego nieba. Brązowy medalista Paralotniowych Mistrzostw Europy. Rafał zginął w Valle de Bravo w Meksyku podczas dnia treningowego w przeddzień zawodów z serii Paralotniowego Pucharu Świata (PWC). Rafał był niezrównanym wzorem do naśladowania. Latał bezpiecznie, perfekcyjnie technicznie. Był punktem odniesienia - jeśli będę latał jak Rafał, to będzie dobrze. Jak to możliwe?
Jesienią jadę na festiwal Photoville do Nowego Jorku. Tam poznaję Billa Shapiro legendarnego szefa magazynu Life i Ann S. Moore wieloletnią CEO koncernu Time Inc która po przejściu na emeryturę założyła galerię sztuki w Chelsea. Przede mną otwierają się kolejne drzwi w świecie sztuki.
2015 - Seria 30 zdjęć z projektu zdobywa nagrodę World Press Photo w kategorii projektów długoterminowych. Wystawa konkursowa jest pokazywana w 80 miastach na całym świecie.
World Press Photo 2015, 2 nagroda, kategoria projekty długoterminowe. Projekt reprezentuje zestaw 30 fotografii wykonanych w Polsce w latach 2009-2014.
World Press Photo 2015
Opis konkursowy,
Kacper Kowalski jest pilotem i fotografem. "Efekty uboczne" to projekt dokumentalny o złożonych relacjach między ludźmi a naturą. Zdjęcia zostały wykonane z paralotni lub wiatrakowca, około 150 metrów nad ziemią, głównie w okolicach Trójmiasta, gdzie mieszka Kowalski.
W tej pracy Kowalski poszukuje odpowiedzi na pytania, które głęboko go interesują: Czym jest naturalne środowisko dla człowieka? Czy jest to nietknięty, dziewiczy krajobraz? A może jest to krajobraz, który się zmienił, dostosował do ludzkich potrzeb?
Kowalski postrzega swoją pracę jako graficzny, a czasem abstrakcyjny portret tego, jak powstała cywilizacja. Dla Kowalskiego treść zdjęcia jest mniej ważna niż reakcje, refleksje i pomysły, które pojawiają się podczas jego oglądania. Chciałby, aby projekt stał się punktem wyjścia do dyskusji na temat tego, co jest dobre lub złe, konieczne lub opcjonalne w relacji między ludźmi a naturą.
Kowalski nigdy nie używa drona, a aparat fotograficzny nie uruchamiany zdalnie. On chce tam być, z aparatem w ręku. W powietrze wzbija się samodzielnie. Tym sposobem nie musi niczego wyjaśniać ani polegać na wyobraźni przestrzennej innej osoby. Posiada kontrolę nad obrazem świata, który widzi na własne oczy.
Side Effects to bardziej metoda wizualnego opowiadania historii niż konkretny zestaw obrazów. Jest to projekt w toku, który będzie nadal modyfikowany.
Amsterdam,
Luty 2015 r.
2016 - Po dwóch latach oblatywania prototypów miałem kolejny doskonały instrument, paralotnię Report'Air łatwiejszą do startu przy bezwietrznej pogodzie, w śniegu po kolana, z pełnym bakiem paliwa i systemem stabilizacji z akumulatorem i aparatem średnioformatowym. Wszystko to składa się na wagę około 50 kg. Wszystko to noszę na własnych plecach. Z nową paralotnią mógłbym latać wydajniej i bezpieczniej. Prawda jest taka, że zwiększył się mój zasięg. Latałem jeszcze częściej, w jeszcze trudniejszych warunkach prowokując los.
Świat fotografii lotniczej również się zmienia. Z dronami zmienia się skala entuzjastów tego typu fotografii. Coraz częściej widzę swoje kompozycje podpisane innym nazwiskiem. Rozumiem, że operator drona stoi na ziemi i nie widzi świata na własne oczy, tylko za pomocą ekranu telefonu i skądś musi czerpać inspiracje. Olbrzymią satysfakcję równoważy poczucie bycia już niepotrzebnym. Misja się skończyła. Czuję niezgodę. Mam w sobie gen zwiadowcy i wciąż ciągnie mnie w powietrze.
Kolejna smutna wiadomość. Piotr Krupa nie żyje. Wielokrotny Mistrz świata w lataniu na paralotniach z silnikiem i artysta fotograf. Piotr zginął w trakcie lotu treningowego.
Rozpoczynam współpracę z prof. Jarosławem Kapuścińskim, kompozytorem i artystą audiowizualnym, dziekanem wydziału kompozycji na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Inspiracją była wystawa w Muzeum Miasta Gdyni w 2015 roku. Profesor podszedł do mnie i powiedział: "Twoja wystawa głęboko na mnie oddziałuje. Obraz wywołuje muzykę w mojej wyobraźni. Chcę napisać koncert. Co ty na to?” To czas, gdy eksperymentuję z dronami. Po co mam ryzykować własne zdrowie i życie jeśli mogę wysłać dron, którym kręce ujęcie video, co rozszerza moje możliwości. Przypominam sobie sytuacje w których fotografowana scena niemal błaga o to, by ją sfilmować. Albo latam tak jak wcześniej, obserwuję i jadę w miejsce nakręcić ujęcia. Pierwsze wykonanie koncertu Side Effects ma miejsce na Spoleto Music Festival w Charleston USA w 2017 roku. Kompozycja staje się częścią repertuaru chińskiej pianistki Jenny Q. Chai i jest wielokrotnie wykonywana na koncertach na całym świecie. Tak rozpoczęła się nasza długa współpraca z Jarkiem, choć dron nie zagościł na długo w moich rękach. Po prostu potrzebuję być w powietrzu i widzieć wiat na własne oczy, dopiero wówczas naciskam spust migawki.
Choć wciąż fotografuję ślady obecności człowieka, to na pierwszy wychodzą emocje. Staram się przetworzyć sytuację kryzysową na kolejne projekty. Ciekawi mnie co takiego jest w tym lataniu, że muszę być u góry by widzieć. Tak powstają projekty OVER, Arche i Horyzont zdarzeń. A w przygotowaniu kolejna książka Efekty Uboczne 2.0
PS. Efekty Uboczne: Przed pierwszym lotem zapoznaj się z historiami lotników bądź skonsultuj się z instruktorem lub starym pilotem. Możesz stracić życie, zdrowie lub najbliższych. Najprawdopodobniej latanie zmieni twoje życie, bo bywa nieuleczalną chorobą.
NAGRODY I WYRÓŻNIENIA DLA CAŁEGO PROJEKTU W RÓŻNYCH JEGO EMANACJACH.
WYBRANE WYSTAWY ZAWIERAJĄCE FOTOGRAFIE Z PROJEKTU
WYBRANE PUBLIKACJE ORAZ RECENZJE
Copyright 2016 - 2024 by Kacper Kowalski © all rights reserved
Copyright 2016 - 2024 by Kacper Kowalski © all rights reserved \